Kwestia rzekomej „niemieckości” Kościoła ewangelickiego oraz zamieszkujących Górny Śląsk ewangelików powracała wielokrotnie, zarówno w okresie międzywojennym, jak i w czasach PRL. Szczególnie w tym drugim przypadku, po bezmiarze okrucieństw dokonanych przez Niemców podczas II wojny światowej, problem ten stał się wyjątkowo dotkliwy, gdyż dla wielu Polaków i Rosjan słowa „ewangelik” i „Niemiec” były synonimami, podobnie zresztą jak wyrazy „Niemiec” oraz „nazista”.
Odnosząc się do tych pierwszych powojennych lat, ks. Jan Karpecki, administrator i proboszcz parafii mikołowskiej w latach 1945-1978, zapisał w kronice parafialnej m.in.:
„U miejscowych władz polityczno-administracyjnych pojawienie się ewangelickiego duchownego, aczkolwiek Polaka, nie wzbudzało przychylnego ustosunkowania się, gdyż jak już wspomniałem były one obsadzone przez osoby przeważnie wrogo nastawione wobec ewangelików. Wyjątek stanowiły, jak wspomniałem, władze wojskowe, oraz światlejsi obywatele. O nieprzychylnym nastawieniu przekonałem się już w czasie meldowania się w Urzędzie Miejskim. Ówczesny sekretarz Rady Miejskiej, współpracownik burmistrza Kocota, pytając w czasie meldowania się o okres okupacji hitlerowskiej, [i] słysząc o moim pobycie w obozach koncentracyjnych i pracach przymusowych na terenie ówczesnej Trzeciej Rzeszy, pozwolił sobie na następującą uwagę, nie pozbawioną złośliwości: Oglądając moje dokumenty, powiedział: Ciekawa rzecz, Niemcy Niemca zamknęli i osadzili w Dachau, przecież ewangelicy to Niemcy, a Polakami są tylko katolicy” […]
Odpowiedziałem: „Tak się powszechnie mówi, lecz przekonałem się, że tu w Mikołowie jest wręcz odwrotnie. Zwiedzałem wczoraj wasz cmentarz i widziałem taką masę nagrobków z napisami niemieckimi i tyle niemieckich nazwisk, że przekonałem się, iż tutejsi katolicy to też Niemcy […] Natomiast na cmentarzu ewangelickim widziałem nagrobki polskie, nawet wysokich funkcjonariuszy, jak śp. Kom. Policji K. Włosoka, członka Związku Ewangelików-Polaków, oraz inne pomniki z napisami polskimi”. Zagryzł wargi i spojrzał na mnie nienawistnie”.
Temat swoistego „niemieckiego piętna” poruszył też swego czasu historyk Grzegorz Bębnik na łamach kwartalnika „Ewangelik”.
W tym kontekście, niezwykle interesującym dokumentem są zachowane w archiwum parafialnym ulotki zawierające porządek nabożeństw w parafii ewangelickiej w Mikołowie na lata 1864-1865, które wydrukowano zresztą w mikołowskiej drukarni Tomasza Nowackiego.
Lata 1864-1865 były dla tutejszej parafii ewangelickiej okresem bardzo ważnych zmian: pierwszego mikołowskiego proboszcza, ks. Augusta F. Zernecke, urzędującego tutaj od 1854 roku, zastąpił wówczas ks. Wilhelm Lemon, sprawujący tę funkcję aż do swej śmierci w 1906 roku.
O narodowościowych przekonaniach księdza Augusta Zernecke, który został przez wrocławski Konsystorz zawieszony w obowiązkach proboszcza i w lipcu 1864 roku wyjechał z Mikołowa, nie wiemy w zasadzie nic.
Natomiast ksiądz Wilhelm Lemon, budowniczy mikołowskiego kościoła św. Jana, posądzany był przez niektórych o proniemieckość.
Ks. Wilhelm Lemon, proboszcz parafii ewangelickiej w Mikołowie w latach 1865-1906. Ze zbiorów parafii św. Jana.
Konstanty Prus, autor pierwszej monografii Mikołowa, przyznaje co prawda, że „pastor Lemon [był] bardzo ruchliwy, pracowity i zręczny”, jednak natychmiast dodaje:
„Krążyły o nim po Górnym Śląsku wieści, że jest wielkim życzliwcem i niejako opiekunem ludności polskiej, przynajmniej ewangelickiej, i że jest poniekąd niby sam Polakiem. Być może, że zewnętrznie był wobec Polaków etnograficznych gładki i poprawny, ale w gruncie duszy był on zagorzałym patriotą niemieckim, bardzo wrogo usposobionym dla polskiego ruchu i poczucia narodowego”.
Z twierdzeniem tym polemizował z kolei ks. Jerzy Kahane, który w polskim kalendarzu dla ewangelików „Przyjaciel Domu” na rok 1930 pisał m.in.:
„W r. 1872 usunięto język polski ze szkół, następnie zabrano się do kościołów. Germanizowano w dwojaki sposób: przez usuwanie języka polskiego i przez zaszczepianie samopoczucia niemieckiego ludności rdzennie polskiej. Tej działalności przeciwstawiali się dzielnie księża pastorzy – Polacy… i rozumni Niemcy: ks. Lemon w Mikołowie, ks. Koelling i ks. Drabek w Pszczynie”.
Podobne stanowisko zajął również ks. Andrzej Buzek, który w 1935 roku pisał na łamach „Zarania Śląskiego” m.in.:
„Z innych, niechętnych germanizacji [pastorów], można wymienić ks. Lemona z Mikołowa, który miał opinję dobrego kaznodziei polskiego, co widać stąd, że powołano go – jak notuje „Przyjaciel ludu” (nr 23 z r. 1890) – do wygłoszenia kazania polskiego nad trumną wybitnego mieszczanina-ewangelika Paris Maurizie’go w Krakowie w jesieni 1890 roku”.
Która z tych dwóch tak rozbieżnych opinii o mikołowskim pastorze była bliższa prawdy?
Rzecz jasna, prezentowane tutaj porządki nabożeństw nie są w stanie udzielić na powyższe pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Mogą one jednak stanowić w tym względzie pewną wskazówkę.
Porządek z roku 1864, opracowany jeszcze przez księdza Zernecke, obejmuje 73 nabożeństwa. W kolumnie drugiej podano dzień tygodnia, w trzeciej zaznaczano, z jakiej okazji dane nabożeństwo miało zostać odprawione, w czwartej wskazano język, w którym dane nabożeństwo odprawiano, kolumna piąta zawierała informację odnośnie miejsca odprawiania nabożeństwa (zwykle Mikołów, czasem Orzesze), szósta zaś – uwagi dodatkowe, dotyczące przede wszystkim kolekt i komunii.
Jak wynika z zapisów w kolumnie czwartej, na 73 zaplanowane na ten rok nabożeństwa, 29 odprawiano w języku polskim, 33 – w języku niemieckim, a 11 – w obu tych językach. Występuje tu więc niewielka przewaga nabożeństw niemieckich, choć trudno w tym przypadku mówić o jakiejkolwiek dominacji.
Znacznie bardziej interesujący jest jednak porządek nabożeństw na rok 1865, opracowany już przez nowego mikołowskiego proboszcza, ks. Lemona.
Tym, co natychmiast zwraca uwagę, jest zmiana alfabetu. W porządku nabożeństw z roku 1864 niemal cały tekst zapisano szwabachą; wyjątek uczyniono jedynie dla nazw łacińskich, co było wówczas normalną praktyką. Tymczasem w zestawieniu z czasów księdza Lemona szwabachą zapisano już tylko stronę tytułową oraz opisy kolumn, a więc te elementy, które dla korzystających zeń wiernych nie miały większej wartości użytkowej. Pozostała część tekstu, łącznie z informacjami o godzinach odprawiania nabożeństw w okresie letnim i zimowym (na końcu), wydrukowana została w całości w alfabecie łacińskim, a więc tym, którym na co dzień posługiwała się ludność polska.
Oczywiście, sama zmiana alfabetu nie musi jeszcze stanowić dowodu na propolskie sympatie nowego mikołowskiego proboszcza; z drugiej strony, jeszcze trudniej byłoby dostrzec w niej jakąkolwiek chęć germanizowania polskojęzycznych wiernych.
Jednak szczególną uwagę zwracają tutaj zapisy w kolumnie czwartej. Otóż okazuje się, że na 68 zaplanowanych na rok 1865 nabożeństw, 30 miało być odprawionych w języku polskim, 30 – po niemiecku, a 8 – w obu tych językach. Idealna równowaga!
A zatem, już w pierwszym roku swego urzędowania w Mikołowie, ks. Wilhelm Lemon nie tylko zastąpił niemiecką szwabachę alfabetem łacińskim, ale wprowadził także w nabożeństwach całkowite równouprawnienie języka polskiego i niemieckiego. Jak na proboszcza, który – zdaniem Konstantego Prusa – „w gruncie duszy był zagorzałym patriotą niemieckim, bardzo wrogo usposobionym dla polskiego ruchu i poczucia narodowego”, był to zaskakujący pokaz politycznej poprawności.
No właśnie, a może to tylko pozory?
Ks. Wilhelm Lemon zmarł 21 listopada 1906 roku, a trzy dni później spoczął na mikołowskim cmentarzu ewangelickim, który sam niegdyś założył. Z tej okazji w dniach 23-24 listopada odbyły się uroczystości żałobne, przygotowane prawdopodobnie w oparciu o zapisane wcześniej przez zmarłego wskazówki. Ich przebieg znamy dziś dzięki zapisom w kronice parafialnej, poczynionym przez ks. Jana Karpeckiego.
I znów: najpierw kazanie po niemiecku, a następnie – dla równowagi – po polsku. Był więc ksiądz Lemon „gładki i poprawny” z niebywałą wprost konsekwencją: od pierwszych do ostatnich dni…
Przy tej okazji warto zwrócić uwagę na drobny, lecz zaskakujący błąd, jaki pojawił się w monografii Konstantego Prusa. Otóż zapisano tam, że ks. Wilhelm Lemon zmarł w 1907 roku; nie podano też daty dziennej, jak gdyby nie była ona autorowi znana. A przecież nagrobek księdza Lemona stał i po dziś dzień stoi nieopodal mikołowskiego kościoła, w najbardziej eksponowanym miejscu cmentarza ewangelickiego. Na nagrobku zaś doskonale widoczna jest pełna i prawidłowa data jego śmierci: 21 listopada 1906 roku.
Źródła drukowane: [SZD0032]
• Ewangelik czyli Niemiec? Epizod z dziejów mikołowskiej parafii ewangelickiej w latach PRL-u, G. Bębnik [w:] „Ewangelik” nr 4/2004 (8), s. 45-53.
• Gottes-Dienst Ordnung für die evangelische Parochie Nicolai 1864, Nicolai 1864.
• Gottesdienst Ordnung für die evangelische Parochie Nicolai 1865, Nicolai 1865.
• Polskie i niemieckie nabożeństwa ewangelickie w Mikołowie w latach 1864-1865, A.A. Jojko [w:] „Ewangelik” nr 1/2008 (21), s. 53-58.
• Polskość w kościele ewangelickim na Śląsku. Czasy panowania pruskiego 1742-1918, A. Buzek [w:] „Zaranie Śląskie” nr 3/1935, s. 182-188.
• Przyjaciel domu. Kalendarz dla ewangelików, 1930, s. 101.
• Szkice z dziejów parafii ewangelickiej w Mikołowie, A.A. Jojko, Mikołów 2003, s. 44-47, 79, 97-100.
• Z przeszłości Mikołowa i jego okolicy, K. Prus, Katowice-Mikołów 1932, s. 387.