[2006],  Mikołów

Do czego też takie miasteczka potrzebne na świecie?

Przywykliśmy już, Drodzy Mikołowianie, do tej kojącej myśli, że nasze miasto jest piękne i wyjątkowe. Potwierdzają to wszak niemilknące głosy zachwytu odwiedzających nas gości: „unikalny klimat” – twierdzą zgodnie turyści; „genius loci” – piszą uczeni i poeci.

A jednak, zakamarki bibliotek i archiwów skrywają wstydliwe dowody na to, że nie zawsze tak bywało…

Już w siedemnasto- i osiemnastowiecznych publikacjach pojawiają się niepokojąco chłodne, choć pośrednie jeszcze relacje o Mikołowie. W 1689 roku, w książce Schlesiens curieuse Denckwürdigkeiten, historyk Friedrich Lucae pisał m.in.:

„Tak należą jeszcze niektóre miasta i miasteczka [Städtigen und Flecken] do państwa pszczyńskiego, aczkolwiek są one nikłej doniosłości”.

Z kolei w pracy Johanna D. Köhlera Schlesiche Kern-Chronike z 1710 roku czytamy:

„Inne należące do tego państwa [pszczyńskiego] miasta oraz miasteczka są wcale liche”.1

Warto zauważyć, że w owym czasie na całej ziemi pszczyńskiej istniały zaledwie trzy miasta: Pszczyna i Mikołów, które miały status pełnoprawnego miasta, a także Bieruń Stary, traktowany jako „miasteczko” lub „osada targowa”.2 Stan taki utrzymywał się zresztą aż do czasów najnowszych: dopiero 1 stycznia 1951 roku na terenie ówczesnego powiatu pszczyńskiego powstały dwa kolejne miasta, czyli Tychy i Łaziska Górne.

Jednak prawdziwy wysyp bezpośrednich relacji z pobytu w Mikołowie odnaleźć można w źródłach dziewiętnastowiecznych.

Nie jest dziś żadną tajemnicą, że w 1845 roku gościł w naszym mieście Cyprian Kamil Norwid (1821-1883), o czym przypomina dziś tablica pamiątkowa, odsłonięta 6 października 1992 roku na frontonie kamienicy Rynek 25. Mało kto wie natomiast, że już w dwa lata później, w roku 1847, Mikołów odwiedził inny znany literat – Wincenty Pol (1807-1872).

Jak na czołowego przedstawiciela polskiego romantyzmu, ten poeta, pisarz i geograf, a zarazem profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, miał dosyć niezwykłe korzenie. Jego ojciec – Franciszek Ksawery Pohl vel Poll – był urodzonym na Warmii Niemcem, poddanym austriackim, natomiast matka – Eleonora Longchamps de Berier – pochodziła z rodziny spolonizowanych Francuzów, osiadłych w okolicach Lublina.

Choć wiele prac literackich Wincentego Pola zyskało spory rozgłos (np. Pieśń o ziemi naszej), jego obecna pozycja w historii wynika przede wszystkim z działalności na niwie geografii i etnografii. W 1849 roku utworzył on na Uniwersytecie Jagiellońskim pierwszą na ziemiach polskich (a drugą na świecie!) Katedrę Geografii, zainicjował też ćwiczenia terenowe ze studentami geografii, rozpoczął systematyczne badania w Karpatach, był jednym z twórców polskiego krajoznawstwa. Stworzył tu podstawy dla rozwoju m.in. antropogeografii, geografii religii, geografii politycznej i geografii roślin. Zaś rozpoczęcie przezeń wykładów z etnografii powszechnej na Uniwersytecie Jagiellońskim (1851-1852) uważa się wręcz za moment narodzin tej dziedziny nauki w Polsce.

Nazwisko Wincentego Pola noszą dziś liczne szkoły, place i ulice w całej Polsce, zaś w dniu 21 marca 2006 roku, w uznaniu jego roli w rozwoju polskiej geografii i literatury, Komitet Nauk Geograficznych PAN podjął decyzję o ogłoszeniu roku akademickiego 2006/2007 „Rokiem Wincentego Pola”. Była to więc postać ze wszech miar nietuzinkowa.

Wincenty Pol, przedruk z wydawnictwa W. Piechowskiego, około 1880 roku.

Do Mikołowa Pol dotarł przy okazji podróży z Krakowa – przez Zagłębie i Górny Śląsk – do Wrocławia, Poznania, Lipska oraz na wyspę Rugię. W wydanej nieco później pracy Z wycieczki (Biblioteka Naukowego Zakładu im. Ossolińskich, z. 11) swój pierwszy kontakt z Mikołowem wspominał on tak:

„Zbliżanie się ku granicom jakiegokolwiek kraju ma zawsze coś zajmującego w sobie i nawodzi zawsze szereg myśli i obrazów. Most na Przemszy zatętnił pod nami i byliśmy za granicą, i już po drugiej stronie pięknych wyżyn krakowskich, na śląskiej prozaicznej ziemi. W Mikołajowie [tj. Mikołowie – przyp. AAJ] był już świt dobry. Strudzeni po nieprzespanej nocy wysiedliśmy z powozu na mieście. Nic prozaiczniejszego nie widziałem w życiu, jak ten Mikołajów o chłodnym świcie, gdzie wszystkie uliczki proste, wszystkie domy jednakie, ponure i ciemne z wierzchu, a jednak się domyślać należy, bardzo nudne w środku. Kilka starych szlafmic wywlekło się do okien i wyjrzało na nas zza firanek – znać, że ich trąbka pocztarska zbudziła i że widok pocztowych wozów należy do najosobliwszych w tym mieście. Ziewnąwszy na nas nielitościwie, znikły znowu u okien, a nocny stróż, który jeszcze z halabardą i ze zgaszoną latarnią chodził po mieście, uwiadomił nas, że się tą razą wozy pocztowe o 7½ minuty spóźniły. Rozumiałem, że widok tego wszystkiego tylko na mnie zrobił tak dziwne chłodne wrażenie; lecz podobnego wrażenia doznało całe towarzystwo podróży i kiedyśmy poczęli rozbierać krytycznie, stanąwszy już pierwszą stopą w kraju filozofii: „do czego też takie miasteczka potrzebne na świecie?”, okazało się, iż głównie do tego, aby mógł egzystować burmistrz mikołajowski i nocny stróż z niewinną halabardą. Z niecierpliwością, z jaką się człek zbliża do brzegu morskiego, kiedy po raz pierwszy ma zobaczyć morze, zbliżaliśmy się ku Gliwicom, gdzieśmy wsiedli na żelazną kolej, bo było w towarzystwie kilka osób, które jeszcze nie znały tej jazdy”.3

Niestety, kilkukrotne wykoślawienie nazwy Mikołowa i publiczne naubliżanie miastu, jego mieszkańcom oraz zasłużonemu burmistrzowi Józefowi Szaboniowi – o nocnym stróżu z halabardą już nawet nie wspominając – uszło Wincentemu Polowi płazem.

Warto jednak zauważyć, że przybył on do Mikołowa w momencie szczególnym. Industrializacja, która w kolejnych dekadach dokonać miała wyraźnych zmian w krajobrazie miasta, dopiero raczkowała; zaledwie kilka lat wcześniej uruchomiono pierwsze większe zakłady (cegielnia Jakubowiczów – 1832, Łyżkownia Fröhlicha – 1840, Huta „Marie-Louise” – 1842, drukarnia Nowackich – 1845).4

W Mikołowie, jaki ujrzał tamtego poranka Wincenty Pol, nie było jeszcze kolei (1856)5, obecnego kościoła św. Wojciecha (1861)6, ani też kościoła św. Jana (1861).7 Śródmiejskie domy, choć już w większości murowane, były zwykle parterowe, z rzadka piętrowe, z dwuspadowymi dachami, a stary miejski ratusz stał wciąż pośrodku rynku.

Był to zarazem okres największej w dziejach regionu klęski głodu i epidemii tyfusu (1846-1849); ludność była doszczętnie zrujnowana, a w powiecie pszczyńskim zmarło ponad 13 procent mieszkańców.8 To zresztą zastanawiające, że tak istotny fakt mógł umknąć uwadze wybitnego etnografa…

Zaledwie dwa lata później, 3 lipca 1849 roku, przy okazji remontu zakupionej w 1845 roku kamienicy Rynek 169, miejscowy lekarz Otto Moll zamurował w jednej ze ścian budynku zalakowaną butelkę, a w niej trzy zwitki papieru z tekstem w języku niemieckim. Butelkę tę odnaleziono przypadkowo w 2000 roku, podczas remontu parteru mikołowskiego ratusza, do którego kamienica ta obecnie przynależy. Niektóre z uwag Molla odnośnie Mikołowa i mikołowian można uznać za – delikatnie rzecz ujmując – niezbyt pochlebne:

„[…] Na Górnym Śląsku współcześnie w 1849 roku prawie wszyscy rdzenni mieszkańcy wiosek, jak również zacni mieszkańcy oraz pośledniejsi mieszkańcy małych miast są Polakami. Ludność ta hołduje ospałości i zabobonom oraz jest zagłębiona w niewiedzy. Kiedy wreszcie nastąpi zmiana w tej błogosławionej przez przyrodę i bogatej w skarby ziemi krainie. Ludność wiejska w większości jest uboga, mieszka w drewnianych budynkach, zbudowanych z ciosanych belek, w pozbawionych okien i podłóg izbach, jest ubogo ubrana i żywi się przeważnie kapustą i ziemniakami; tylko nieliczni potrafią czytać i pisać. Z tego niedostatku wynika taki poziom życia, który zawiniony jest przede wszystkim niedostatkiem inteligencji i przedsiębiorczości. W Mikołowie jest obecnie mało dobrobytu, ubogi cotygodniowy targ (w każdy poniedziałek), jak również doroczne jarmarki, które ożywiają nieco miasto; ujawnia się szczególnie niedostatek drobnych i pilnych rzemieślników w mieście. Widoczny wyjątek od tego stanowią: ślusarz Habe i stolarz Kalenert, którzy obydwaj pracowali przy tych drzwiach” (tłum. wg Andrzeja Badziury i Henryka Paducha).10

Natomiast u schyłku XIX wieku, w 1899 roku, Piotr Kołodziej (1853-1931) opublikował w czasopiśmie „Kraj” (nr 35) artykuł zatytułowany Na Śląsku, gdzie pisał m.in.:

„Mało kto ze zwiedzających Śląsk dociera do Mikołowa, małej i lichej mieściny, gdzie się znajduje wszakże największy w ogóle polski zakład wydawniczy p. Karola Miarki, syna znanego opiekuna i dobrodzieja ludu polskiego na Śląsku. Miejscowość leży całkiem na uboczu […] Trzy lub cztery kominy fabryczne i dwie wieże kościelne okazale wybiegające ponad wysterczające domy i drzewa – oto widok miasteczka, do którego zdążam. I kominy, i wieże wyglądają jak olbrzymy wśród skupienia niskich domów. Domy, co najwięcej jednopiętrowe, w większej części sczerniałe i ze szczerbami wieku, świadczą o starożytności osady.

Mikołów liczy obecnie około 6 tysięcy mieszkańców i jest nieco większy aniżeli niedalekie okręgowe miasto Rybnik, gdzie jednak znacznie więcej ruchu i gdzie widać dość znaczny rozwój. Na rynku czworograniastym i dość przestronnym, a otoczonym jednopiętrowymi domami skupia się całe życie miasteczka. W rynku góruje naturalnie szwargot niemiecki. Każdy mający się za coś lepszego mówi po niemiecku, chociaż nie ma tu z miejscowych i jednej osoby, która by nie mówiła także po polsku. Dołem płynie szerokim korytem polszczyzna.

Gmin ludowy mówi tylko po polsku, a że stanowi on w mieścinie znacznie przeważającą większość, przeto język polski przygłusza stanowsczo niemiecki. Widać też i nad sklepami nazwiska polskie, ale, Boże wielki, jakże pisownia cudacka, wykoszlawiona! Pissgortz (Piskorz), Prschischefski (Przyszewski), Schftschich (Szewczyk), Ziemiehnka (Ciemięga) itp. To nie nowina w śląskich miastach i miasteczkach”.11

W każdej z tych dziewiętnastowiecznych relacji pobrzmiewa podobna, oskarżycielska nuta: za mało tu postępu (czytaj: industrializacji), a zbyt wiele „przeszłości”; ot, małomiasteczkowy zaścianek, niemal wieś…

Paradoksalnie, dziś – w początkach XXI stulecia – dokładnie z tych samych powodów Mikołów uważany jest przez wielu za jedno z najpiękniejszych miast regionu.


Przypisy:

1 K. Prus: Z przeszłości Mikołowa i jego okolic, Katowice-Mikołów 1932, s. 102-103.

2 L. Musioł: Bieruń – miasto, kościół i parafia. Monografia historyczna, Bieruń 1999, s. 40-42.

3 A. Zieliński: Górny Śląsk i Zagłębie w dawnych opisach. Wiek XIX, Katowice 1984, s. 79.

4 Por. m.in.: K. Prus, op. cit. 1932, s. 127-132, 184-200, 438-440 i in.; H. Taistra: Meine Heimatstadt Nikolai: erzählt von Nikolaiern, Nürnberg 1969, s. 73-78 i in.; B. Bromboszcz, R. Szendzielarz: Drukarnia im. K. Miarki w Mikołowie, Mikołów 2005, s. 18-21 i in.; B. Bromboszcz, R. Szendzielarz: Mikołów w XX wieku, Mikołów 2002, s. 14-15, 170-177 i in.

5 Por. m.in.: K. Prus, op. cit. 1932, s. 178-182; H. Taistra, op. cit. 1969, s. 149-156.

6 Por. m.in.: K. Prus, op. cit. 1932, s. 270-270.

7 Por. m.in.: A.A. Jojko: Szkice z dziejów parafii ewangelickiej w Mikołowie, Mikołów 2003, s. 58-61 i in.

8 Por. K. Prus, op. cit. 1932, s. 166-172.

9 Por. m.in: A.A. Jojko, op. cit. 2003, s. 36-38; K. Prus, op. cit. 1932, s. 215-217, 384-389.

10 „Gazeta Mikołowska” nr 08/2000 (113), VIII 2000, s. 2; „Gazeta Mikołowska” nr 12/2000 (117), XII 2000, s. 52-53; B. Bromboszcz, R. Szendzielarz, op. cit., Mikołów 2002, s. 155-156.

11 A. Zieliński, op. cit. 1984, s. 326-327.


Źródła drukowane: [SZD0006]

Bieruń. Miasto, kościół, parafia. Monografia historyczna, L. Musioł, Bieruń 1999., s. 40-42.

• Drukarnia im. K. Miarki w Mikołowie, B. Bromboszcz, R. Szendzielarz, Mikołów 2005.

Górny Śląsk i Zagłębie w dawnych opisach. Wiek XIX, A. Zieliński, Katowice 1984.

Meine Heimatstadt Nikolai: erzählt von Nikolaiern, H. Taistra, Nürnberg 1969.

Mikołów w XX wieku, B. Bromboszcz, R. Szendzielarz, Mikołów 2002.

Nic prozaiczniejszego jak ten Mikołów, A.A. Jojko [w:] „Gazeta Mikołowska” nr 12/2006 (189), XII 2006, s. 32-33.

Osowiali Polacy z 1849 roku, R. Szendzielarz [w:] „Gazeta Mikołowska” nr 12/2000 (117), XII 2000, s. 52-53.

Szkice z dziejów parafii ewangelickiej w Mikołowie, A.A. Jojko, Mikołów 2003.

Z przeszłości Mikołowa i jego okolic, K. Prus, Katowice-Mikołów 1932.