Podania i Legendy

Skarby zakopane – Podania ludowe na Śląsku

Jak w reszcie Polski, tak i na Śląsku lud wierzy, że w Niedzielę Palmową można zdobyć zakopane w ziemi skarby. Podczas śpiewania w kościele pasyj, a w Kochłowicach, pow. katowicki, podczas święcenia palm, ziemia się w tych miejscach otwiera i wtedy można się dobrać do skarbów, bo pilnujące ich duchy – słuchają nabożeństwa, gromadząc się koło kościoła, gdyż jako duchy złe nie mają wstępu do wnętrza. To samo podają opowiadania w Krakowskiem, w Gdowie. Zazwyczaj pieniądze wtedy czyszczą się lub suszą lub wietrzą – jak mówi lud – i płoną niebieskim płomykiem. Każda niemal wioska śląska ma takie miejsca, z któremi związane są tego rodzaju opowiadania lokalne. W zasadniczych rysach pokrywają się one z ogólno-polskiemi, są jednak i takie, które mają sporo cech swoistych. I pierwsze i drugie mają zawsze pewne zabarwienie miejscowe.

Na Śląsku Górnym podania te łączy się często z głośną tu ongiś bandą opryszków, której przewodniczył Eljasz, a wyróżniły się w niej takie nazwiska, jak Pistulka, Szydło, Stolecki, Prochacki, Szulc, Sieroń. Napadali oni na bogaczy a wspomagali biednych, dzięki czemu cieszyli się ich sympatją i ochroną. Pistulka miał cudowny palec, którym otwierał wszystkie najkunsztowniejsze zamki w kasach. Unieszkodliwiono go dopiero wtedy, gdy mu obcięto ten palec. Oni to zakopywali często na polach, w lasach i w piaskach skradzione pieniądze, które dzisiaj można znaleźć. Zwłaszcza na hałdzie w Zaborzu miał już rzekomo niejeden zagarnąć skarb, ale żaden szczęśliwiec się nie przyznał do tego.

W Ligocie koło Katowic, szedł kiedyś pewien staruszek do kościoła w Niedzielę Palmową. Nagle ukazała mu się postać Eljasza i wskazała mu skarby na pobliskiej górce. Staruszek powiedział to jakiejś spotkanej kobiecie z dzieckiem, gdyż sam bał się. Kobieta ta wyszła na górkę, weszła do otwartej szczeliny, zabrała pieniądze i odniosła do domu. Gdy wróciła po dziecko, które zostało w podziemiu, była już ziemia zamknięta. Za radą księdza odniosła po roku skarby i odnalazła żywe dziecko, które jednak było nieszczęśliwe do końca życia. Do dzisiejszego dnia górka ta nazywa się Górą Eljasza.

Według innego opowiadania pieniądze te można zdobyć w Niedzielę Wielkanocną, podczas dzwonienia na rezurekcję.

Tenże Eljasz i Pistulka mieli także w Michałkowicach, pow. katowicki, w pobliżu skrzyżowania dróg, w miejscu, gdzie dziś stoi krzyż, budę, w której się chronili i ukrywali pieniądze. Ta buda się zapadła i odtąd w Niedzielę Palmową o 12-tej w południe widać tam pieniądze. Po ich zdobycie trzeba iść na to miejsce prosto od skrzyżowania dróg, ale może się to udać jedynie temu, kto nie jest przeklęty przez nikogo. Niemal identyczne opowiadania spotyka się w Małopolsce, tylko oczywiście bez łączenia go z nazwiskami tych opryszków.

W Murckach, w pow. pszczyńskim, zakopane przez nich pieniądze znajdują się koło starego cmentarza. Pewnego razu drwale zapalili tam stary buk, który się palił niebieskim płomieniem. W popiele znaleźli niedopalone kawałki monet. Stopione wtedy złoto odkrywa się w Palmową Niedzielę.

W Rudzie znajdują się skarby w starym zamku. Zostały one po ostatnim dziedzicu tamtejszym. Po jego śmierci w zamku straszyło, więc słudzy zamknęli zamek i uciekli. Odtąd corocznie w Niedzielę Palmową widać ogień w zamku. Gdy różne sposoby wejścia do zamku zawiodły, udali się tam jednego roku Rudzianie w procesji. Kościelny zwracał uwagę, że nie wolno się roześmiać, a tylko należy się modlić i śpiewać. Gdy się zbliżali do zamku, brama się otwarła i wybiegła z niej świnia w czepcu. Ludzie zaczęli się śmiać, a wtedy brama i wejście do skarbów się zamknęło.

Podobna historia zdarzyła się także w Orzeszu, gdzie pieniądze schowane są w ruinach klasztoru. Może je zdobyć jedynie ten, kto przy tej czynności nie przemówi. Pewnego razu w nocy ze soboty na Niedzielę Palmową dwaj parobcy zaczęli tam kopać dziurę. W pewnej chwili nadjechali dwaj panowie bryczką i zapytali o drogę do Markowic. Gdy nie uzyskali odpowiedzi, odjechali a za nimi pojawił się niebawem chłop z wozem, ciągnionym przez kulawą świnię. Na ten widok parobcy nie mogli się powstrzymać, a gdy się roześmiali, zniknął wóz z kulawą świnią, a pieniądze odkopywane zapadły się głęboko. Po dwóch dniach jeden z tych parobków zmarł z tego, że go bies opętał i teraz straszy.

Podobne opowiadanie znane jest także na Czeskim Śląsku Cieszyńskim, gdzie między Darkowem a Marklowicami są pieniądze w głębokiej dziurze. Dwom śmiałkom, którzy się raz po nie wybrali podczas pasyj pokazały się dwa woły i rzuciły się na nich z rogami. Przestraszony człowiek przemówił do drugiego i pieniądze znikły.

W Zarzeczu, w powiecie bielskim, wybrał się parobek po takie pieniądze do lasu na koniu. Gdy zobaczył ognik, rzucił na niego jakiś poświęcony przedmiot, ale w tejże chwili ogarnął go taki strach, że zaczął galopem uciekać do domu. Gonił go diabeł, ale parobek zdążył naszczęście uciec pod dach, gdzie nie miała już dostępu moc czartowska. W ostatniej jeszcze chwili diabeł złapał go za głowę, ale że parobek był przezorny i miał na głowie czypnik (drewniany garnek na mleko), więc tylko ten czypnik został w rękach diabła. Bez niego byłby zły duch urwał parobkowi głowę. – Tamże rozpowszechnione jest także mniemanie, że gdy w danej okolicy jest za dużo śmiałków, duch strażnik przenosi w powietrzu pieniądze na inne miejsce i wtedy widać wstęgę ognistą, za która uważana jest kometa.

W Zabłociu koło Strumienia są skarby zakopane w stodole pod gumnem a przeznaczone dla tego, kto z tego domostwa zostanie księdzem. Niestety już od długiego czasu rodzą się tam same dziewczęta, a gdy się raz urodził chłopak, był kaleką i nie nadawał się zupełnie do studjów.

Nawskroś Śląska jest jedna z licznych legend o świętym Jacku. Kiedy ten święty podróżował raz z Rozbarku koło Bytomia do Krakowa, przechodził przez pagórek, który dotychczas jest nazywany czasem górą św. Jacka, chociaż oficjalna nazwa jest Zwalna. W południe odpoczął na tej górze i usiadł na kamieniu, który także dziś jeszcze można tam oglądać. Wtedy to rozsypał się świętemu różaniec a poszczególne paciorki zamieniły się w bryły złota, które tam dotychczas są w ziemi. Co roku w Niedzielę Palmową o 12 w południe koło tego kamienia wydobywa się z ziemi dym, który pochodzi z topiącego się złota.

Oryginalny tekst w języku polskim, bez poprawek.


Źródła drukowane:

• Skarby zakopane. Podania ludowe na Śląsku, Ludwik Kobiela [w:] „Polska Zachodnia” nr 99/1933 z dnia 09.04.1933 roku, s. 11.

• Skarby zakopane. Podania ludowe na Śląsku, Ludwik Kobiela [w:] „Ziemia Śląska” nr 2/1934, rocznik VIII, s. 2-3.