W maju 1991 roku, gdy ukazał się pierwszy numer „Gazety Mikołowskiej”, byłem uczniem pierwszej klasy liceum i nie lubiłem ani historii, ani Mikołowa, a już TYM BARDZIEJ historii Mikołowa. Tak było. Nigdy bym wówczas nie przypuszczał, że kiedyś będę o niej pisał…
A jednak wtedy, w drodze ze szkoły, dobrowolnie uszczupliłem swoje skromne kieszonkowe o 1000 zł, by kupić to nowe, cieniutkie wówczas pisemko o urodzie lichej kserokopii. I odtąd kupowałem już każdy kolejny numer.
Czas zatarł wiele wspomnień. Ale ten pierwszy, 8-stronicowy, czarno-biały numer „Gazety Mikołowskiej” nadal mam – zajmuje honorowe miejsce na półce, jako zalążek mojej „mikołowskiej biblioteczki”. I wciąż zdarza mi się z niego korzystać.
Pierwsza strona „Gazety Mikołowskiej” nr 1 z maja 1991 roku. Ze zbiorów autora.
Za kilkadziesiąt lat, jestem o tym przekonany, historię tego miasta będzie się dzielić na dwie epoki, których granicę wyznaczać będzie właśnie moment powstania „Gazety”.
Ulice, po których codziennie chodzimy, przemierzały przed nami dziesiątki tysięcy mikołowian. Żyli tutaj, mieszkali, uczyli się i pracowali, realizowali swoje marzenia, tworzyli, odnosili sukcesy i ponosili porażki. Ale cóż wiemy dziś o ich życiu? – Po większości z nich pozostała nam jedynie garść urzędowych danych: imię, nazwisko, zawód, kilka najważniejszych dat…
My – mikołowianie przełomu XX i XXI wieku – mamy więcej szczęścia, nie odejdziemy w niepamięć. „Gazeta Mikołowska” to wszak przebogate i praktycznie niezniszczalne źródło wiedzy o życiu miasta oraz jego mieszkańców – kalejdoskop wydarzeń, ludzi, miejsc i spraw, utrwalonych w tysiącach tekstów i fotografii. To żywa historia Mikołowa, podzielona na tomy i uszeregowana chronologicznie, miesiąc po miesiącu, rok po roku.
Pokolenie dzisiejszych 20-latków ma szansę odnaleźć kiedyś na łamach „Gazety Mikołowskiej” zapis całego swojego życia – od pierwszych, przedszkolnych występów aż po zupełnie dorosłe sukcesy i dokonania. Jeśli tylko zechcą powrócić myślami w przeszłość, odnajdą w „Gazecie” zarówno siebie, jak i swoich kolegów, rodziców oraz nauczycieli; świat, w którym przyszło im niegdyś żyć i dorastać.
Przyszli historycy miasta znajdą też w „Gazecie” szczegółowy zapis rozwoju badań nad przeszłością Mikołowa; odnajdywane stopniowo informacje, dokumenty i fotografie, kolejne odkrycia, relacje, hipotezy, polemiki, sprostowania… Ileż bym dziś dał za kilka roczników jakiejś „Gazety” sprzed 30, 60 czy 100 lat…
Dlatego dziękuję wszystkim, którzy przez ostatnich 200 miesięcy współtworzyli tę wielką, unikalną kronikę miasta.
Dziękuję korespondentom i współpracownikom „Gazety”, w których tekstach stopniowo – miesiąc po miesiącu – odkrywałem historię Mikołowa oraz swoją fascynację jego przeszłością: Bogusławowi Bromboszczowi, Ryszardowi Szendzielarzowi, a także Marii Gasz, Stanisławowi Goldzie, ks. Janowi Grossowi, Róży Jazy, Jadwidze Krawczyk, Adamowi Małyszowi, Bolesławowi Mitrędze, Markowi Muszerowi, Otylii Pierzyńskiej, Władysławowi Plucie, Wiesławie Socha, Leonardowi Spałkowi, Iwonie Spychale-Długosz, ks. Szczepanowi Wróblowi i wielu, wielu innym. Zarówno tym, którzy nadal są wśród nas, jak i tym, którzy już odeszli.
Dziękuję byłym i obecnym pracownikom Redakcji, członkom kolejnych Kolegiów Redakcyjnych, a także obu redaktorom naczelnym: nieżyjącemu już Bogusławowi Bromboszczowi oraz Markowi Brzeźniakowi.
Dziękuję Czytelnikom, dzięki którym i dla których „Gazeta” może się wciąż ukazywać.
Przede wszystkim zaś, dziękuję Tobie, „Gazeto” – za to, że tak wiele ważnych dla mnie wydarzeń, miejsc i ludzi na zawsze ocaliłaś od zapomnienia…
A w lutym 2016 roku powinien wyjść numer 300. Czekam, czekam!
Źródła drukowane: [SZD0039]
• Nie lubiłem ani historii, ani Mikołowa, A.A. Jojko [w:] „Gazeta Mikołowska” nr 11/2007 (200), XI 2007, s. 13.