Pośród tysięcy pospolitych wyrazów zdarzają się słowa szczególne, bo niemożliwe do odnalezienia w żadnym z opasłych słowników i leksykonów, funkcjonujące wyłącznie na określonym obszarze. Te lingwistyczne perełki, w których zaklęty jest zwykle jakiś fragment lokalnej historii, mają naturę kapryśną i ulotną: jedne z nich potrafią przetrwać stulecia, inne – umierają równie niespodziewanie, jak się pojawiły. Mikołów ma również kilka takich słów – słów, których znajomość zdradza nieomylnie, że mamy do czynienia z mikołowianinem lub przynajmniej z kimś, kto był z naszym miastem blisko związany. Śledziorz – to słowo nie jest spotykane nigdzie poza Mikołowem; by się o tym przekonać, wystarczy wpisać je w którąkolwiek z internetowych wyszukiwarek. Przy tym słowo…
-
-
Mikołowski glosariusz: Kamionkowicz? Kamionkowiak? Kamionczanin?
Z Kamionką, a właściwie z jej nazwą, wiąże się pewien problem natury lingwistycznej, nie zawsze uświadamiany sobie – nawet przez samych mieszkańców dzielnicy. W odniesieniu do miejscowej ludności używa się najczęściej określeń opisowych, w rodzaju „mieszkaniec (mieszkańcy) Kamionki”. Praktyka ta jest szczególnie zauważalna w języku oficjalnym, na przykład w doniesieniach prasowych czy też w publikacjach książkowych. Gdyby jednak wyrażenia te zastąpić nazwą jednowyrazową, jakiego rzeczownika powinno się wówczas użyć? W przypadku kilku innych części miasta sprawa wydaje się dosyć oczywista: mieszkańcy Mikołowa to mikołowianie (mikołowianki), mieszkańcy Bujakowa to bujakowianie (bujakowianki), zaś mieszkańcy Mokrego to mokrzanie (mokrzanki). Cóż jednak zrobić z mieszkańcami Kamionki? Jak dotąd, autorowi tych słów zdarzyło się napotkać…