Podania i Legendy

Wodnik jako strażnik skarbów

W okresie wielkanocnym, gdy w kościołach śpiewana jest Pasja, ukryte w ziemi skarby zdradzają swoją obecność płomieniami. Kto ujrzy taki płonący skarb, powinien natychmiast uczynić znak krzyża, a następnie wziąć łopatę i kopać w milczeniu.

Jeśli jednak wypowie choć jedno słowo, skarb zapadnie się na dziesięć sążni w głąb ziemi. To Wodnik ukazuje się ludziom pod postacią ognia.

Na Górnym Śląsku znane są dwa miejsca, gdzie Wodnik sprawia, że nad skarbami pojawiają się płomienie. Jedno z nich znajduje się w Wodzisławiu, na wzgórzu w pobliżu rzeki, drugie zaś w Panewnikach, nad Kłodnicą, przy wąskim moście prowadzącym do Kochłowic. Tuż za mostem piaszczysty brzeg wznosi się łagodnie, tworząc zbocze porośnięte rzadkim lasem iglastym. Pomiędzy rzeką a lasem znajduje się piaszczyste wzniesienie, które wygląda całkiem niepozornie.

Pewnego dnia przez las w Panewnikach jechali z Ligoty dwaj furmani, wioząc drewno do Kochłowic. Był listopad i zmierzch zapadł bardzo szybko. Drogi były w fatalnym stanie, bowiem deszcz padał już od wielu dni.

– Obyśmy tylko przejechali przez most – rzekł jeden z furmanów. – Myślę, że Kłodnica mocno wezbrała.

Nagle zapadła zupełna ciemność, konie zatrzymały się i nie chciały ruszyć dalej. Mężczyźni również bali się posuwać naprzód – słyszeli szum rzeki i obawiali się, że zboczą z traktu.

– Chyba będziemy musieli spędzić tutaj noc – westchnął jeden z furmanów.

– Może tak być – odparł drugi.

Wyjęli derki dla koni i położyli je na parujących grzbietach zwierząt.

Wtem w oddali, na piaszczystym wzgórzu między lasem a Kłodnicą, zobaczyli ogień. Płomień wznosił się z wolna ku niebu.

Obaj mężczyźni odetchnęli z ulgą. W blasku ognia wyraźnie dostrzegli drogę wiodącą do mostu. Uradowani, popędzili konie:

– Wio, wio! – lecz zwierzęta stanęły jak wryte, drżąc ze strachu.

Wtedy dostrzegli, że płomienie na drugim brzegu rzeki stały się bladoniebieskie i lśniły nierealnym blaskiem. Przerażeni zawołali:

– Wodnik!

Zaczęli się modlić – i w tej samej chwili ogień zniknął.

Mężczyźni spędzili noc w lesie. Gdy nastał świt, zobaczyli, że most nad Kłodnicą legł w gruzach. Z głębi duszy podziękowali Bogu za ocalenie, zbudowali prowizoryczną kładkę i szczęśliwie dotarli do domu.

W Wiśle koło Nowego Bierunia żyje Wodnik, który przybiera postać ryby o kocim łbie. Zwabia on ludzi do wody i ich pożera. Również na środkowym Śląsku Wodnik pojawia się tu i ówdzie jako ludożerca.

Przekład z języka niemieckiego: Adrian A. Jojko.


ORYGINALNA WERSJA NIEMIECKOJĘZYCZNA


Der Wassermann als Schatzhüter

In der Osterzeit, während in der Kirche die Passion gesungen wird, brennen Schätze aus der Erde herauf. Wer einen Schatz brennen sieht, macht ein Kreuzzeichen auf der Stelle, holt dann ein Grabscheit und gräbt ohne zu reden nach dem Schatze.

Spricht er nur ein Wort dabei, sinkt der Schatz zehn Klafter tief in die Erde. Auch hier ist es der Wassermann, der sich in der Gestalt des Feuers dem Menschen zeigt.

In Oberschlesien sind zwei Stellen bekannt, an denen der Wassermann Schätze brennt. Die eine ist in Loslau auf einem Erdbuckel nahe dem Wasser, die andere in Panewnik an der Klodnitz, an der schmalen Brücke, die auf den Weg nach Kochlowitz führt. Gleich dahinter hebt sich an dem sandigen, anschwellenden Ufer ein dürrer Nadelwald. Zwischen dem Wasser und dem Walde liegt ein Sandbuckel, der recht harmlos aussieht.

Eines Tages kamen zwei Fuhrleute von Idaweiche her durch den Wald von Panewnik. Sie hatten Holz geladen und wollten damit nach Kochlowitz. Es war im November und der Abend kam schnell herauf. Die Wege waren schlecht; denn es hatte tagelang geregnet.

„Wenn wir nur erst über die Brücke wären“, sagte der eine der Fuhrleute. „Ich meine, die Klodnitz ist hoch angeschwollen.“

Plötzlich wurde es stockfinster, die Pferde standen still und wollten nicht weiter. Auch die Männer wagten sich nicht vor; sie hörten die Wasser rauschen und fürchteten irre zu fahren.

„Wir werden wohl die Nacht hier zubringen müssen“, sagte der eine Fuhrmann.

„Das kann wohl sein“, meinte der andere.

Sie holten die Pferdedecken hervor und legten sie den dampfenden Tieren auf den Rücken.

Auf einmal sahen sie in einiger Entfernung auf dem Sandbuckel zwischen Wald und Klodnitz ein Feuer brennen. Langsam strebte die Flamme zum Himmel empor.

Da atmeten die beiden Männer auf. Im Scheine des Feuers sahen sie deutlich den Weg, der über die Brücke führt. Erfreut treiben sie ihre Pferde an: „Hü-hott!“ – aber die Tiere blieben zitternd stehen, und plötzlich sahen die Männer, wie die Flammen drüben bläulich und wesenlos glühen, da rufen beide erschrocken: „Der Wassermann!“ Sie fangen zu beten an – da verschwindet der Spuk.

Die beiden Männer bringen die Nacht im Walde zu. Wie der Morgen anbricht, sehen sie, daß die Brücke über die Klodnitz zerstört ist. Da danken sie Gott aus tiefster Seele für ihre Rettung, zimmern ein Notbrücklein und kommen glücklich heim.

In der Weichsel bei Neu-Berun lebt der Wassermann als Fisch mit einem Katzenkopf. Er lockt die Menschen ins Wasser und frißt sie auf. Auch in Mittelschlesien tritt der Wassermann hie und da als Menschenfresser auf.


Źródła drukowane:

• Der Wassermann als Schatzhüter [w:] Sagen und Märchen aus Oberschlesien, Elisabeth Grabowski, Breslau 1922, s. 8-9.