Jedną z charakterystycznych cech niemieckiej polityki okupacyjnej podczas II wojny światowej było tworzenie obozów, przy czym były to nie tylko ogromne i doskonale znane obozy koncentracyjne (jak Auschwitz-Birkenau), lecz także liczne lokalne filie tych ostatnich (podobozy) oraz niewielkie, zwykle tymczasowe obozy pracy (tzw. grupy robocze) dla jeńców wojennych, Żydów, uczestników Powstań Śląskich etc.
Na obszarze obecnego Mikołowa jednostki takie rozlokowane były w trzech dzisiejszych dzielnicach: na Kamionce (należącej już wówczas do miasta) oraz w niezależnych jeszcze wtedy wsiach: Borowej Wsi (na granicy ze Starą Kuźnią) oraz Śmiłowicach.
Powstanie obozu na Kamionce
Hitlerowski obóz pracy na Kamionce stanowił formalnie oddział roboczy dla jeńców radzieckich obozu w Łambinowicach – Kommando Stalag VIII F Lamsdorf i został on utworzony w roku 1941 (na jesieni). Około 300 tamtejszych więźniów pracowało głównie przy karczowaniu kamionkowskiego lasu. Do pracy wychodzili grupami po 20 osób. Opinie w kwestii celu owych prac są podzielone: według niektórych autorów karczowali oni teren pod budowę planowanego kanału żeglownego, mającego połączyć Wisłę z Odrą, według innych chodziło tutaj raczej o planowaną przez okupanta autostradę.
Sam obóz mieścił się w kilku podmurowanych barakach, które rozmieszczone były na polu należącym do gospodarza Franciszka Kołodzieja, w pobliżu doliny Jamny i jej prawego, wyschniętego już obecnie dopływu, po zachodniej stronie obecnej ulicy Katowickiej. Na obszarze tym, położonym obecnie w obrębie dzielnicy Kamionka, lecz przed rokiem 1935 należącym bezpośrednio do miasta, znajdują się: salon samochodowy „Opel-Mucha”, stacja benzynowa oraz zajazd.
Baraki zbudowane zostały pod nadzorem inżyniera przybyłego z Wiednia. Początkowo zamieszkiwał on w domu Józefa i Heleny Pisulskich przy ulicy Katowickiej 88 (dawniej 108), jednak po pewnym czasie popadł w ostry konflikt z niemieckimi władzami obozu i wyjechał. W opinii Marii Madej z d. Pisulskiej, przyczyną wyjazdu były jego zdecydowane protesty przeciwko nieludzkiemu traktowaniu jeńców przez nadzorujących ich SS-manów.
Niestety, nie znamy dziś żadnej fotografii prezentującej wygląd obozu i – biorąc pod uwagę ówczesne realia oraz wiążące się z tym ryzyko – należy przypuszczać, że żaden z mieszkańców Kamionki nie odważył się takiego zdjęcia wykonać.
W oparciu o wspomnienia Marii Żychoń udało się sporządzić orientacyjny plan obozu:
Baraki ustawiono w taki sposób, że tworzyły one kwadrat, pośrodku którego mieścił się plac apelowy. Nieco na uboczu, po stronie północnej, znajdował się odgrodzony od reszty obozu barak kuchenny, w którym kilka mieszkanek Kamionki pracowało (odpłatnie) przy przygotowywaniu posiłków. Cały teren otoczony był zasiekami z drutu kolczastego, zaś po bokach znajdowały się wieżyczki dla wartowników.
O okolicznościach powstania obozu B. Bromboszcz (2002, s. 88) pisze m.in.:
„W Kamionce, dzielnicy Mikołowa, już w roku 1940 zjawili się niemieccy geodeci wytyczający przebieg zamierzonej budowy kanału łączącego Wisłę z Odrą. Określili również miejsce pod kilka baraków, w których, jak się okazało, mieli zamieszkać […] robotnicy zatrudnieni przy karczowaniu lasów na trasie przyszłego wykopu. Jesienią 1941 roku, w cztery miesiące po hitlerowskiej napaści na ZSRR, baraki zaludniono jeńcami sowieckimi. Oni właśnie mieli być pierwszą grupą zatrudnionych przy budowie kanału; było ich trzystu.
Żywienie ograniczono do zup z nadgniłych buraków, a gdy o świcie wypędzano jeńców do roboty, otrzymywali po kawałku chleba – rację na cały dzień pracy”.
Wobec tak wyczerpującej pracy fizycznej oraz głodowych racji żywnościowych, śmiertelność w obozie musiała być bardzo wysoka – w pierwszym roku jego istnienia z pierwotnej grupy więźniów przy życiu pozostało jedynie około 13 osób. Zmarłych i rozstrzelanych grzebano w mogiłach rozproszonych po pobliskich skarpach oraz w kamionkowskim lesie.
Napiętnowanie kamionczanek w 1941 roku
W dniu 12 października 1941 roku, decyzją niemieckich władz Mikołowa, dwie kamionczanki: Gertruda Kołodziejowa1 i Matylda Ćmielówna2, zostały poprowadzone ulicami miasta – z budynku więzienia przy ulicy Sądowej w dół ulicy Krakowskiej – a następnie doprowadzone na mikołowski rynek, gdzie na kilka godzin wystawiono je na widok publiczny i napiętnowano. Wcześniej, na znak hańby, kobietom obcięto także włosy.
Na ich szyjach zawieszono tablice z napisem w języku niemieckim:
„Wir sind Volksverräter, wir haben bolschewistischen Kriegsgefangenen Lebensmittel verabreicht” (= Jesteśmy zdrajczyniami Narodu, dostarczałyśmy żywność bolszewickim jeńcom wojennym).
„Przestępstwo”, którego dopuściły się kamionkowskie „zdrajczynie Narodu” polegało na pozostawieniu na polu pożywienia, przeznaczonego dla jeńców radzieckich powracających do obozu po zakończeniu pracy w terenie. Jeden z jeńców podniósł gotowanego buraka, fakt ten został jednak zauważony. Jeniec został uderzony kolbą w głowę i prawdopodobnie zginął.
Władze niemieckie zdołały wkrótce ustalić, kto dopuścił się tego czynu: obie kobiety aresztowano i osadzono w mikołowskim więzieniu. Postępowanie w tej sprawie prowadzili: mikołowski policmajster Hantke oraz ówczesny Ortsgruppenleiter Wlotzek. Ostateczny wyrok był jak na ówczesne warunki stosunkowo łagodny: po około trzech miesiącach pobytu w areszcie obie kobiety zostały zwolnione. Jednak Gertruda Kołodziej, która była wówczas w ciąży, poroniła.
Incydent ten należy do najczęściej przytaczanych w lokalnej historiografii przykładów terroru okupanta wobec miejscowej ludności. Około roku 1960 powstał też podobno specjalny reportaż telewizyjny, opisujący dokładnie całe to wydarzenie; dokonano tam m.in. rekonstrukcji trasy, którą prowadzone były kobiety). Bliższe szczegóły nie są jednak znane.
Ofiary obozu oraz pomniki ku ich czci
Wiadomo także, iż w miesiąc później, dnia 17 listopada 1941 roku, ciała 18 zakatowanych w barakach jeńców radzieckich zostały pogrzebane na tzw. „skarpie Brandysa”, około 200 m od torów kolejowych i 30 m od potoku Jamna.
O innej sytuacji wspomina Maria Żychoń z d. Böhm, która podczas okupacji mieszkała w rodzinnym domu przy obecnej ulicy Porazińskiej, kilkadziesiąt metrów od obozu:
„To było pod koniec istnienia obozu, późnym latem lub na jesieni 1942 roku. Od strony obozu wyruszyła kawalkada eskortowanych przez Niemców jeńców, co najmniej kilkudziesięciu, może nawet ponad stu. Jak co dzień, szli w kierunku torów i dalej – na Retę. Zajmowali się tam wycinką drzew i pracami ziemnymi. Podobno chodziło o przygotowanie terenu pod budowę autostrady.
Te prace nadzorował 32-letni inżynier z Opola, Franciszek Wolny, który mieszkał przez dłuższy czas w naszym domu. To był dobry człowiek, bardzo dobrze mówił po polsku, nie popierał w ogóle tego, co się tam działo, w tym obozie…
A ci prowadzeni jeńcy mijali po drodze pole Czardybona, na którym rosła ćwikła. Z okna mojego domu widziałam, jak jeden z wygłodzonych jeńców próbował wyrwać jakiegoś buraka. Jeden z Niemców zauważył to i zaczął go bić kolbą karabinu. Gdy skończył, jeniec jeszcze żył, ale był potwornie pobity. Tamtego dnia na całej trasie marszu pozostało 11 ciał. Wieczorem mój sąsiad, Franciszek Kołodziej, zwiózł te trupy na jedno miejsce i zakopał je we wspólnej mogile.
To było na prawo od zejścia z ul. Porazińskiej ku Jamnie, na dawny domek Rusków. Stała tam duża stodoła Kołodzieja i właśnie za nią pochował tych jeńców. Dziś nie ma już ani domu Rusków, ani stodoły. Zresztą takich grobów było tu więcej: cztery pojedyncze mogiły znajdowały się, na przykład, za kapliczką na Suszowcu, nieco na lewo od dróżki, którą schodziło się w stronę Jamny, do domu Poloczków [tj. Poloków].
Sam obóz dobrze pamiętam; szczególnie duże wrażenie robił po zmroku – potężne lampy na słupach oświetlały go tak mocno, że nocą było tam jasno, jak w dzień”.
Ostatecznie, pod koniec 1942 roku lub w początkach roku następnego, pozostałych przy życiu więźniów wywieziono do obozu KL Auschwitz, sam obóz zaś bardzo szybko zlikwidowano. Jak pisze Bogusław Bromboszcz (2002, s. 89):
„Pozostałych jeszcze przy życiu żołnierzy radzieckich wywieziono [z Kamionki] w niewiadomym kierunku, zastępując ich również jeńcami, ale z jednostek białoruskich. Miejscowej ludności pozwolono ich dożywiać. Nie trwało to jednak długo. Był to już początek niemieckich klęsk. Budowy kanału zaniechano, a ponieważ front wschodni potrzebował wciąż nowego „mięsa armatniego „, postanowiono zachęcić Białorusinów do wstępowania do hitlerowskiej jednostki – SS Bielorus [..]
W celu wymuszenia zgody na wcielenie do owej kolaboranckiej jednostki militarnej jeńców znowu głodzono i torturowano. Zdarzały się samobójstwa i próby ucieczki z obozu, który w końcu zlikwidowano”.
Po zakończeniu wojny wszystkie ciała zagrzebane w „skarpie Brandysa” ekshumowano i przeniesiono do zbiorowej mogiły jeńców w kamionkowskim lesie, przy ogrodzeniu Zakładów Autobusowych. Trafiły tam również szczątki z innych podobnych grobów, m.in. na porosłym wówczas brzozami terenie należącym później do zakładów „Jamna-Bus”.
Dnia 9 maja 1967 roku, z inicjatywy harcerzy z 21. drużyny harcerskiej im. Emilii Plater przy Szkole Podstawowej nr 4 w Mikołowie-Kamionce oraz władz szkoły, na mogile tej odsłonięty został niewielki pomnik-obelisk, ufundowany przez miejscowy ZBoWiD.3 Na czerwonej tablicy umieszczono inskrypcję z charakterystycznym błędem składniowym:
„W HOŁDZIE JEŃCOM ARMII RADZIECKIEJ STRACONYCH PRZEZ HITLEROWCÓW 1941-1942”.
Podobny, choć nieco skromniejszy monument postawiono również w Dolinie Jamny, na ekshumowanej mogile na „skarpie Brandysa” (teren ten należy już do Rety). Ustawiono go w maju 1967 roku, a na czerwonej tablicy znalazł się identyczny napis, co na pomniku omówionym powyżej.
Od samego początku (także przed powstaniem pomników) obiema mogiłami jeńców opiekują się uczniowie kamionkowskiej szkoły podstawowej.
Bardziej okazały pomnik-obelisk z 1945 roku istnieje również na symbolicznej (ekshumowanej) mogile żołnierzy radzieckich na cmentarzu parafialnym przy kościele św. Wojciecha w Mikołowie. Na pomniku umieszczono napis:
„Bohaterskim synom ZSRR. którzy oddali swe życie za oswobodzenie Polski od najeźców niemieckich – Obywatele m. Mikołowa. Maj 1945 r. Wieczna Sława Bohaterom Poległym w bojach za wolność oraz niepodległość ZSRR i Polski”.
Inskrypcji tej towarzyszy napis w języku rosyjskim o tej samej treści.
Tuż obok umieszczono mniejszy, ustawiony w latach dziewięćdziesiątych obelisk z białego kamienia z napisem o treści:
„ŻOŁNIERZOM ARMII RADZIECKIEJ JEŃCOM OBOZU KAMIONKA ZAMORDOWANYM PRZEZ OKUPANTA HITLEROWSKIEGO W LATACH 1941-1942”.
Poobozowy barak w roli mikołowskiego dworca?
Istnieją relacje sugerujące, iż jeden z drewnianych baraków obozowych przeniesiony został po wojnie do centrum Mikołowa, gdzie miał on tymczasowo zastąpić spalony w 1945 roku dworzec kolejowy. Bogusław Bromboszcz i Ryszard Szendzielarz (2002, s. 100) piszą na ten temat:
„W styczniu 1945 roku dworzec [w Mikołowie] został przez wycofujące się wojska niemieckie spalony. Drugi budynek postawiono w 1945 roku pomiędzy wypalonym dworcem, a istniejącą jeszcze starą ekspedycją kolejową. Był to drewniany barak długi na około 20 m, który przeniesiono z obozu jeńców sowieckich […] W grudniu 1948 roku w baraku wybuchł pożar. Mikołowska straż nie dopuściła do jego całkowitego zniszczenia; odremontowany, przez jakiś czas jeszcze służył pasażerom. Po kilku latach postawiono budynek murowany”.
Z drugiej jednak strony, z relacji naocznych świadków wynikałoby, że zabudowania w kamionkowskim obozie wzniesione były z cegły i osadzone na kamiennej podmurówce. Niestety, brak obecnie podstaw, by rozstrzygnąć tę kwestię w sposób jednoznaczny.
Przypisy:
1) Matylda ĆMIEL pm. Szybielok (1916-1980); ur. 30 grudnia na Kamionce, jako córka Franciszka Ćmiela (naczelnika gminy Kamionka w latach 1910-1916) i Jadwigi Ćmiel z d. Luka, właścicieli dużego i starego gospodarstwa, umiejscowionego przy ulicy Kościuszki nr 39; gospodyni domowa, bez wyuczonego zawodu; od roku 1944 żona Jana Szybieloka; matka Jadwigi pm. Domogała (ur. 1944), Stefana (1946-1988), Franciszka (1946-1991) oraz Stanisława (1950-1982); zm. 20 marca w Mikołowie, pochowana na mikołowskim cmentarzu parafialnym przy kościele św. Wojciecha.
2) Sporządzenie notki biograficznej Gertrudy KOŁODZIEJ, która zamieszkiwała przy ul. Porazińskiej 13, okazało się obecnie niemożliwe.
3) W najstarszej kronice kamionkowskiej szkoły (wolumin z lat 1945-1971) zapisano na ten temat m.in:
• 15 stycznia 1967: „W porozumieniu z członkiem ZBoWiDu obyw. Klytą i naradą z naucz. Wosińską Alicją, kier. szkoły obyw. Zazula Zbigniew powzięli [!] decyzję zainicjowania wybudowania skromnych pomników na mogiłach jeńców radzieckich pochowanych w Dolinie Jamna”.
• 9 maja 1967: „W rocznicę Dnia Zwycięstwa odbyło się uroczyste odsłonięcie pomników na grobach jeńców radzieckich z udziałem przedstawicieli władz partyjnych, miejskich i wszystkich szkół mikołowskich, jak również oddziału ZBoWiD”.
Źródła drukowane: [SZD0081]
• Gehenna radzieckich żołnierzy, B. Bromboszcz [w:] „Gazeta Mikołowska” nr 10/2001 (127), X 2001, s. 12-13.
• Kamionka. Monografia historyczna, A.A. Jojko, Mikołów 2006, s. 368-374.
• Mikołów w XX wieku, B. Bromboszcz, R. Szendzielarz, Mikołów 2002, s. 88-89, 100.
• Mikołów. Zarys rozwoju miasta, J. Kantyka, A. Targ, Katowice 1972, s. 119-120.
• Tychy. Zarys rozwoju miasta i powiatu, red. J. Kantyka, Katowice 1975, s. 378.
Źródła archiwalne:
• Kronika Szkoły Podstawowej nr 4 w Mikołowie-Kamionce z lat 1945-1975, Archiwum SP nr 4 w Mikołowie-Kamionce.