Stałym elementem życia naszego miasta są niestety przypadki wandalizmu, zaś terenem szczególnie na nie narażonym są oczywiście mikołowskie Planty. Wielu chciałoby widzieć w tym znak naszych czasów: zepsucia młodzieży, braku wychowania, zaniku autorytetów… Jednak lektura dokumentów archiwalnych sprzed niemal stulecia wskazuje, że problem ten nie jest bynajmniej wynalazkiem ostatnich lat. Zacznijmy jednak od początku. Polskojęzyczna dokumentacja dotycząca mikołowskich Plant sięga 1923 roku. W tamtym czasie władze miejskie z burmistrzem Janem Kojem na czele rozpoczęły proces intensywnego poszerzania i upiększania „plantacji miejskich”, jak nazywano wówczas dzisiejsze Duże Planty, m.in. poprzez dokupywanie przyległych działek, zakładanie szkółek z sadzonkami, zadrzewianie, naprawianie ścieżek itd. Szczególnie istotną rolę odegrał w tym względzie Wojciech Rybicki, który…
-
-
Plan gdzieś zaginął, fotograf zwodził, a ksiądz nic nie zrobił
Spoglądając na historię Mikołowa, nie sposób nie odnieść wrażenia, że z niepojętych przyczyn los sprzysiągł się przeciwko pamiątkom z jego przeszłości. Wielki pożar miasta z 20 maja 1794 roku, w którym spłonął m.in. mikołowski ratusz, pozbawił nas wszystkich archiwaliów miejskich sprzed końca XVIII wieku. To, co zdołało przetrwać w innych archiwach oraz w zbiorach prywatnych, padło w dużej mierze ofiarą II wojny światowej lub też opuściło Polskę już po jej zakończeniu, wraz z masowym exodusem mikołowskich Niemców. W drugiej połowie lat sześćdziesiątych XX wieku działające przy mikołowskim PTTK Koło Przyjaciół Mikołowa1 i jego założyciel, dr Jan Horwatt-Bożyczko, zgromadzili pewną ilość pamiątek, mając nadzieję na utworzenie w Mikołowie miejskiego muzeum. Jednak…