Podania i Legendy

Legenda o zaginionym klasztorze

Dużo jest legend o zaginionych klasztorach, kościołach i innych budowlach. Jedną z tych opowiadają sobie starzy ludzie w Tychach (pow. pszczyński).

Przed laty, kiedy w naszym kraju nie było jeszcze kolei i szos, kiedy powierzchnia pokryta była dużemi lasami a w nich przodkowie nasi uganiali za zwierzyną, stał w Tychach klasztor. Położony był w pobliżu lasu, w odległości około 500 m. od dzisiejszego kościoła. Codzień chodziły pobożne służebnice Boga, do których klasztor ten należał, do kościoła, by modlitwą uprosić łaski Pana. Drogi były złe, tem bardziej, że klasztor i kościół dzieliła dolina z stawem. Chcąc skrócić sobie drogę, w czasie niepogody rozmokłą i błotnistą, postanowiły wybudować most ponad doliną i stawem, któryby łączył klasztor z kościołem. Most ten miał być także ochroną od deszczów i zimnych wiatrów, dlatego wzniesiono nad nim dach, a boki obito deskami. Odtąd bez przeszkód mogły chodzić do kościoła, chronione nawet przed spojrzeniami ciekawych ludzi.

Pewnego razu klasztor ten stał się miejscem ponurej zbrodni, która ludziom do dziś została w pamięci.

Otóż, na klasztor napadli zbójcy, spodziewając się bogatego łupu. Herszt bandy stanął przed bramą i wrzasnął : „Otworzyć!” Cisza – tylko na korytarzach śpiącego klasztoru zaczęło się życie. Przestraszone zakonnice zaczęły biegać bez zastanowienia, nie wiedząc co począć. Po chwili ten sam głos zawołał jeszcze groźniej: „Otworzyć! – Natychmiast otworzyć!”

Biedne zakonnice drżały ze strachu i usiłowały zatarasować drzwi i okna, by zbójcom uniemożliwić wejście do klasztoru. Daremno! Kiedy zbójcy nie otrzymali odpowiedzi, zniecierpliwieni zaczęli rąbać drzwi.

Po pewnym czasie runęły z wielkim łoskotem wiekowe, dębowe drzwi a zbójcy wpadli do mieszkania służebnic Bożych. Żaden klejnot, żadna kosztowniejsza rzecz nie uszła ich spojrzeniom, a co tylko warte było trudu, zabrano. Sponiewierane zakonnice zostały jeszcze krótki czas w tym klasztorze, później przeniosły się jednak do Krakowa.

Klasztor z biegiem czasu uległ zniszczeniu, most rozwalił się, ale nikt dotąd nie wie, do którego zakonu owe zakonnice należały.

W kilkadziesiąt lat później zaczęto przekopywać miejsce gdzie miał stać klasztor i napotkano na grube mury. Były to resztki po budynku klasztornym, zaś w stawie widzieli starzy ludzie słupy, jako pozostałość po moście.

Dziś stawu tego już niema, słupów nigdzie nie znaleziono i nikt stwierdzić nie może, gdzie kiedyś klasztor stał.

Oryginalny tekst w języku polskim, bez poprawek.


Źródła drukowane:

• Legenda o zaginionym klasztorze, Gerard Wydra [w:] „Młody Polak” nr 1/1929 z dnia 15.01.1929, Rocznik V, s. 8.